Gdy piszę ten artykuł, jest 15 październik 2024r. i w kraju widać na niebie kometę o zawiłej nazwie C/2003 A3 Tsuchinshan-ATLAS. Widać… ja tu od kilku dni widzę wyłącznie chmury.
Wracając do tematu, z różnych względów, najciekawszą polską latarnią stajenną, bez dwóch zdań, jest dla mnie właśnie „Kometa” i od niej chciałbym rozpocząć naszą przygodę na tych stronach. Najciekawsza w niej nie jest bynajmniej błyskotliwa nazwa, czy przepiękny klosz z logiem firmy „PELIKAN”. Moje serce podbiła swoją historią powstawania, widoczną jak na dłoni ewolucją designu oraz licznymi historiami pobocznymi związanymi z fabryką ostatecznie ją produkującą. Nasza, polska lampa naftowa „Kometa” jest bodaj najwdzięczniejszą lampą naftową do kolekcjonowania. Mnogie typy konstrukcji oraz wyjątkowa różnorodność rysunków na kloszach powodują, że zbieranie jest tylko samej jest już samo w sobie nie lada wyzwaniem.
Jeszcze w 1884 roku w Warszawie, pod adresem Oboźna 4, powstaje firma o nazwie Fabryka Wyrobów Metalowych i Robót Blacharskich Bolesława Golańskiego. Reklama w „Przewodniku po wystawie w Częstochowie” z roku 1909 mówi nam m.in., że firma:
wykonywa ornamenta i figury. Latarnie dla dróg żelaznych, normalnych i wązkotorowych. (…) Właściciel: Bolesław Golański. Kierownik handlowy: Czesław Golański (syn) (zapamiętajmy tego pana). Wykaz wyrobów własnych: ornamenta metalowe, figury, latarnie kolejowe, sygnałowe, dla gospodarstw domowych i.t.p.(…) Przedmioty nadesłane na wystawę całkowicie wykonane w Kraju. Przedmioty wystawowe: przedmiot będzie stanowił rodzaj wierzyczki wykonanej z blachy cynowej wysokości ok. 5,5 metr.: dołem w około tejże wieżyczki będą ustawione różne przedmioty wykonane z blachy.


W tym samym roku, w periodyku „Ślązak” z dn. 13-tego lutego, pojawia się reklama handlarza Gustawa Gorgoscha, który uprawiał „wielki handel żelaza w Cieszynie”. W reklamie, wytłuszczonym drukiem zaznaczono informację o niezgaszalnych latarniach „Nietoperz”.

Dlaczego o tym wspominam? Na początku XXw. w Europie, propagatorem trendów w temacie latarni stajennych była niemiecka firma Stuebgen z Erfurtu. To właśnie ona wyprodukowała i opatentowała najpopularniejszą w Europie latarnię stajenną tamtych czasów – słynnego Bata znanego w Polsce jako Nietoperz. Latarnia była na tyle przebojowa, że w wielu krajach synonimem określenia „latarnia stajenna” było właśnie słowo „Nietoperz”, ale w ich rodzimym języku. Coś w stylu tego, że u nas na sportowe buty mówi się potocznie „adidasy”, a przecież to tylko jeden z producentów butów sportowych. Innym przykładem są rigipsy – płyty kartonowo-gipsowe (podobnie: firma Rigips), albo Pol-bruk (nasza firma) – tak do teraz często określa się kostkę brukową, choć producentów jest tak wielu. Krajami, w jakich nazywano latarnię stajenną nietoperzem (oczywiście w rodzimym języku), były Rosja, Norwegia, Dania, Szwecja a do teraz Białoruś, Ukraina itp. Jako, że najpopularniejszą latarnią był BAT, zaczęto się na nim wzorować. Jedną z pierwszych firm w Europie, która częściowo skopiowała niemieckiego Nietoperza była właśnie firma należąca do rodziny Golańskich. W „Polska: Księdze adresowej dla przemysłu, handlu i rolnictwa / Adressbuch für Industrie, Handel und Landwirtschaft) z dn. 12 lipca 1917 zamieszczona jest reklama firmy Fabryka Wyrobów Metalowych Czesław Golański mieszczącej się już pod adresem Nowo-Bracka 3 w Warszawie, w której możemy wyczytać „Latarnie dla gospodarstw roln. „KOMETA”, „PERFEKT” dla dróg żelaznych.(…)”:
Fabryka wyrobów metalowych CZESŁAW GOLAŃSKI
Warszawa-Mokotów, Nowo-Bracka 3, telefon: 274-47
Latarnie dla gospodarstw rolnych. „Kometa”, „Perfekt” dla dróg żelaznych i inne. Kolana gęste z jednej sztuki średnicy 75, 100, 105, 115, 125, 135 i 145mm. Oliwiarki, banie, kubły, kotły, wanny. Szwejsowane, cynkowane i wszelkie roboty blacharskie.

Czujecie to? Wy pewnie nie, ale ja tak. To pierwsza wzmianka, jaką znalazłem, dotycząca nazwy marki jakiejkolwiek polskiej latarni stajennej. Mało tego! To pierwsza wzmianka dotycząca mojej ukochanej „KOMETY”, którą każdy kojarzy z zupełnie innym producentem, a właśnie dowodzę i będę dowodził w dalszej części mojego wywodu, że to nie „PELIKAN” wymyślił kometę, a właśnie p.Czesław Golański – syn Bolesława Golańskiego. Cóż, na dobrą sprawę już sama ta wzmianka w powyższej publikacji dowodzi, że Kometa powstała w zakładach Golańskiego, niemniej dalsze akapity rozwiną temat.
W „Obwieszczenia Publiczne : dodatek do Dziennika Urzędowego Ministerstwa Sprawiedliwości 30 kwietnia 1921” czytamy, że Fabryka Wyrobów Metalowych Czesława Golańskiego istniała od 1916r. Jak pamiętamy, firma należąca jeszcze do Bolesława Golańskiego, ojca Czesława, w 1909r. chwaliła się na targach produkcją „latarni dla gospodarstw rolnych”, co mogłoby wskazywać na interesującą nas Kometę. Jako że nie pada tam jednak nazwa marki, oznacza to dla mnie, do czasu przedstawienia odpowiedniego dowodu, że początek produkcji polskiej latarni stajennej KOMETA przypada właśnie na 1916r. Widzicie to? 🙂 Syn przejmuje doświadczenie ojca. Czesiek kontynuuje dzieło Bolka. Ja, jako syn, chciałbym coś zmienić i moim zdaniem Czesław stworzył markę KOMETA, która być może, choć niekoniecznie, była kontynuacją nienazwanych wcześniej przez Bolesława latarń. Nowa firma – powiew świeżości – nowa marka. Zgoda, może być tak, że już Bolesław wprowadził markę „Kometa”, niemniej nie posiadam na ten temat żadnych dowodów, dlatego chcąc, nie chcąc, za ojca Komety uznaję właśnie Czesława. Nie możemy mieć również żadnej pewności, co do produktów kryjących się pod nazwą „latarni dla gospodarstw”. Równie dobrze mogły to być zwykłe lampiony, które produkowane były przez liczne firmy blacharskie w tamtym okresie.

W Księdze adresowej przemysłu, handlu i finansów z roku 1922, pod indeksem 2366 czytamy, że Fabryka Wyrobów Metalowych Czesław Golański wciąż istnieje. Nie ma tam już wzmianki o Komecie, a jedynie o latarniach kolejowych, co może być tu kluczem do ustalenia widełek czasowych produkcji „Komety” przez Golańskiego. Wg anonsu firma zatrudniała 50 pracowników.
2366. Golański, Czesław. Fabr. wyrobów metalowych (1884 <– ten rok oznacza rok otwarcia firmy przez Bolesława Golańskiego – ojca Czesława)
Adr. Mokotów, Nowo Bracka 3, alf. 17-47
Prac. 50. Slnk. 8 k. m
Wyr. Ornamentacje budowlane, metalowe i blaszane; latarnie dla dróg żelaznych i roboty budowlane blacharskie.

Ponownie, w tym samym roku wydrukowana jest reklama znamienitej firmy kupieckiej z Warszawy „Krzysztof Brun i Syn” (firmie tej i rodzinie Brun poświęcę cały osobny rozdział) z siedzibą przy placu Teatralnym w Warszawie i prężnie działającej na terenie całego kraju. Wspomniana reklama pojawia się w Gazecie Rolniczej: piśmie tygodniowym ilustrowanym R.62 Nr 24 z dn. 16 czerwca 1922 i mówi nam o latarniach stajennnych „KOMETA”. Gdy po raz pierwszy trafiem na tę wzmiankę, uznałem, że Czesław Golański rozwinął skrzydła i nawiązał współpracę z bardzo prężną firmą chcąc powiększyć zbyt na swoją Kometę.

Podobnie w innym periodyku rok później czytamy… sami przeczytajcie:

No cóż, „grubo cynowane” – jak to przedstawiał kabaret „Ani mru mru”: chłit matkerkingowy. Prawda jest taka, że moja kochana Kometa nie była grubo cynowana. Trafić Kometę z pełną powłoką cyny jest jak ubić muchę w kiblu z zamkniętymi oczami. Oględnie mówiąc.….. Owszem, były coś tam cynowane, ale jak to zwykł powtarzać Jacek Szatkowski (jeden z większych kolekcjonerów wszelkich latarń stajennych w Polsce): „Latarnie stajenne w Polsce były mocno eksploatowane. Były używane dłużej niż w jakimkolwiek innym kraju ościennym”. Stąd może wynikać stopień ich zużycia i jest to zdecydowanie prawda, niemniej procent Komet cynowanych stanie jest tak niewielki, że ten fakt pozwala wyciągnąć jeszcze jeden wniosek: Kometa, a przynajmniej ta produkowana przez firmę „PELIKAN”, dostawała zaledwie symboliczną powłokę cyny …. ale o tym później, bo niepotrzebnie wyprzedziłem swój własny wywód – wybaczcie, czasami zbyt szybko chcę się przekazać zbyt wiele 😉
W Gazecie Bydgoskiej nr 192 z 24 sierpnia 1923r. Odnajdziemy kolejną reklamę firmy Krzysztof Brun i Syn poświęconą samej tylko Komecie. Przeczytamy w niej dumnie brzmiące hasło „Najlepsze latarnie stajenne Kometa cynowane 7-linjowe (…)”. Ta mała wzmianka daje nam dużo informacji. Wg mojej najlepszej wiedzy Cz.Golański produkował Kometę wyłącznie w rozmiarze 7 i wspomniana wzmianka w gazecie dowodzi, że w 1923r. wciąż jeszcze nie istniały komety w mniejszym rozmiarze: Kometa 5 i Kometa Minor. Cyfry 5 i 7 są skrótem od oznaczeń 5- i 7-liniowe. Tak oznaczano szerokość knota lampy, gdzie jedna linia stanowi 1/10 cala i równa jest dokładnie 2,54mm. Wiemy zatem, że knot Komety 5 ma szerokość 1,27cm a Komety 7 – 1,59cm.

I jeszcze jedna reklama firmy Brunów:
Najlepsze, stajenne
Latarnie „KOMETA”
polecaja:
Krzysztof Brun i Syn
skład towarów żelaznych, narzędzi, artykułów rolniczych, naczyń i przyborów kuchennych,
w Warszawie, Plac Teatralny

I tu zaczyna się robić bardzo ciekawie.
15 marca 1924 wydano „Obwieszczenia Publiczne : dodatek do Dziennika Urzędowego Ministerstwa Sprawiedliwości”. Możemy w nich wyczytać niezwykle ważną dla nas wzmiankę o przyjęciu do zarządu Fabryki Wyrobów Metalowych „Pelikan” …. Naszego Lucjana-Czesława Golańskiego – właściciela Fabryki Wyrobów Metalowych Czesław Golański produkującego Kometę!

Chyba już czujecie pismo nosem. Moim zdaniem wniosek jest prosty. Duża, rozwijająca się fabryka „Pelikan”, fabryka z dużym zapleczem finansowym i niewątpliwie wielkim potencjałem produkcyjnym, postanowiła skorzystać z dwupokoleniowego doświadczenia firmy Golańskich i połączyć z nią siły. Wciąż młody „Pelikan” był na etapie dynamicznego rozwoju wymagającego stałego poszerzania asortymentu. Na początku lat 20-tych latarnie stajenne były produktem masowym, którego firma niewątpliwie potrzebowała. Po co wymyślać coś od podstaw, jeśli można skorzystać już z gotowego i sprawdzonego rozwiązania i to człowieka z tego samego podwórka? Nie odnalazłem informacji na jakich zasadach Czesław Golański wszedł w struktury „Pelikana”. Możemy tylko domyślać się jego nowej roli. Wkładem Golańskiego była Kometa (i zapewne również szereg innych produktów), know-how produkcyjne i zarządcze oraz być może nawet pracownicy, którzy przeszli płynnie z firmy Golańskiego do „Pelikana”. Co otrzymał od nowej firmy? Miejsce w zarządzie, intratną posadę (zapewne dyrektorskie stanowisko, czego nie odnalazłem w materiałach) w znanej, prężnej firmie, nieograniczony zbyt na zaprojektowane przez siebie produkty, a te dla wielu producentów są prawie jak ‚dzieci’. Nie wiemy też ile lat miał Czesław Golański w 1924r. Być może był już człowiekiem w sile wieku, który szukał spokoju i stabilizacji, bez utraty biznesu, a wszystko to mogła zaoferować mu nowa firma.
To jednak nie wszystko!
Zaglądając w struktury Fabryki Wyrobów Metalowych „Pelikan” odkryjemy, że w zarządzie znajdą się również właściciele znanej już nam firmy Krzysztof Brun i Syn! Teraz to już wszystko zaczyna się pięknie układać. „Pelikan” produkuje, a Krzysztof Brun i Syn sprzedaje!

Jeszcze w 1914r. Firma rozprowadzała w Polsce latarnie marki „Maro”.

W tym samym czasie bardzo mocno po rynku rozpychał się wspomniany już niemiecki Stuebgen, który ok. 1919r. rozpoczął produkcję w Polsce. Firma Brunów, bardzo doświadczona w handlu, zwietrzyła wielki potencjał produktu i szansę, a jednocześnie zagrożenie ze strony niemieckiej firmy. Musieli szybko działać. Wprowadzają Golańskiego z Kometą i rozpoczynają potężną akcję reklamową. Ilość odszukanych przeze mnie reklam Brunów dedykowanych samej tylko Komecie jest przygniatająca. Firma była bardzo zdeterminowana. Hasła na reklamach musiały trafiać prosto do serc rodaków, którzy dopiero od niedawna cieszyli się z odzyskania niepodległości. Spójrzmy.

Kupujcie tylko wyroby KRAJOWE!
LATARNIE
„KOMETA”
najsolidniejsze i najtrwalsze polecają:
Krzysztof Brun i Syn



Kupujcie tylko
WYROBY KRAJOWE!
LATARNIE
stajenne
„KOMETA”
Najsolidniejsze i najtrwalsze polecają
Krzysztof Brun i Syn


(…) latarnie
„Kometa”
z marką
„PELIKAN”
są
lepsze i trwalsze od zagranicznych
Prosimy żądać wszędzie
TYLKO z marką Pelikan
wyłączni przedstawiciele
Krzysztof Brun i Syn (…)

Tu, by zachować chronologię, należałoby odnotować, że 12 stycznia 1918 „Pelikan” zgłosił w Urzędzie Patentowym RP wniosek o rejestrację znaku towarowego KOMETA, która dokonała się 27 kwietnia 1928.

W sierpniu 1928 pojawia się pierwsza wzmianka o dwóch rozmiarach Komety. Mniejsza sprzedawana była w cenie 6,80 a większa 7,50zł. Do każdej dorzucano gratis maszynkę Gillette (firma Krzysztof Brun i Syn była bezpośrednim importerem i to ona rozpropagowała markę Gillette w Polsce). Zauważmy, że różnica cenowa między Kometami była mała, a skoro za niecałą złotówkę otrzymywaliśmy sporo więcej światła, to nic dziwnego, że lud najczęściej sięgał po wersję 7-liniową i stąd tych jest najwięcej.

Nie do wiary – a jednak prawda!!! – Tylko w tym roku, dla reklamy!
do każdej latarni „KOMETA” sprzedawanej po normalnej cenie
za 5-linjową zł. 6.80, 7-linjową 7.50
dodaje się darmo oryginalny amerykański aparat do golenia „GILLETTE” wartości zł.4
Prosimy żądać od swoich dostawców! (…)


LATARNIE KOMETA
są krajowe, gdyż całkowicie wykonane w Polsce,
są najlepsze, gdyż mocą swej budowy i wykonaniem przewyższają najlepsze zagraniczne
są najtańsze, gdyż w tym roku wyjątkowo, dla reklamy do każdej latarni dodajemy darmo aparat z nożykiem „Gillette”.
Prosimy żądać u swoich dostawców. Wyłączni przedstawiciele
KRZYSZTOF BRUN I SYN
Warszawa, Bielańska 4


Latarnia Kometa
Dobra – Mocna – Polska

W wydawnictwie Polski przemysł i handel : rynek polski : księga adresowa i informacyjna przedsiębiorstw na 1930 rok możemy przeczytać, że Fabrykę Wyrobów Metalowych „Pelikan” S.A. założono w 1920r. Ta informacja definitywnie potwierdza, przy czym i wcześniej prawdopodobnie nie mieliście już złudzeń, że Kometa nie mogła być wymyślona przez Pelikana. W notce czytamy również ciekawostkę, że firma eksportowała swoje produkty do Szwecji i Meksyku. Być może i tam warto poszukać egzemplarzy do kolekcji 🙂


W dzisiejszych czasach producenci szeroko pojętych artykułów domowych realizują wielką sprzedaż poprzez markety i grupy zakupowe, które są niczym innym jak stowarzyszeniem wielu hurtowni rozsianych po danym kraju. W latach 20-tych nie było marketów, ale w Polsce istniała bardzo silna grupa zakupowa – Związek Spółdzielni Spożywców RP (znamy ją z późniejszej nazwy „SPOŁEM”). Aby pokazać jej siłę, wystarczy podać liczby. Za kzrss.spolem.org.pl po zjednoczeniu w 1925r. Związek posiadał 847 spółdzielni, 493 tys. Członków i 1652 sklepy. Wiele z tych lokalizacji było swoistymi składnicami wszelkich towarów m.in. metalowych. Co 2 tygodnie wychodziło pismo związkowe o nazwie „Społem”, w którym zawierano również informacje o produktach i cennikach.
Naszej prężnej firmie Krzysztof Brun i Syn również udało się nawiązać współpracę ze Związkiem, co musiało wydatnie zwiększyć skalę sprzedaży. Kometa była największym konkurentem produkowanego już wtedy od dawna w Polsce „Nietoperza”. Ciężko dzisiaj osądzić, której latarni więcej trafiło do polskich domów.




Przy okazji szukania informacji o polskich latarniach, udało się również obalić kilka mitów. Do tej pory wielu kolekcjonerów przeświadczonych było, że latarnią taborową używaną przez wojsko był wyłącznie Nietoperz. W „Informatorze o dostawcach wojskowych (…)” nr 2 z 6 czerwca 1934r. Można odnaleźć reklamę „Pelikana”, w której jednym z produktów dla wojska jest właśnie latarnia stajenna wiatroodporna „KOMETA”. Podobne reklamy w pismach wojskowych zamieszczał również myszkowski ŚWIATOWIT (latarnie Promień i Światowit) oraz Huta Silesia Rybnik (Nietoperz) a zatem jedyną słuszną ‚taborowość’ Nietoperza można wsadzić między bajki.

Podaję kilka informacji dot. „Pelikana”, które udało mi się znaleźć:




W Komunikacie Handlowym „Społem” z sierpnia 1935 pojawia się w końcu pierwsza wzmianka o Komecie Minor. Jak widzimy, cena jest dokładnie taka sama jak za kometę 5-liniową, co jest zresztą wytłumaczone bliźniaczym rozmiarem tych dwóch latarni.

Już rok później w komunikacie Społem pojawiają się również ceny kloszy do naszych „Kometek”.

Bardzo ciekawa reklama Hurtowni Żelaza znanych poznańskich kupców, braci Deierling, pojawiła się 4 września 1937 w czasopiśmie „RYNEK METALOWY i MASZYNOWY” nr 36. Firma przy ul.Składowej 4 w Poznaniu miała na składzie oprócz komety pięknie przedstawionej na rycinie, również silnie już reklamowane niemieckie latarnie marki Feuerhand („Ognista Ręka”) oraz polskie Nietoperze z Huty Silesia Rybnik, Promienie z fabryki „Światowit” oraz Zorze również z kometowego „Pelikana”.



Gdzieś na początku 1938r. w Pelikanie i w firmie K. Brun i Syn podjęto najwyraźniej strategiczne decyzje dotyczące latarń stajennych. Jeszcze w styczniu dostawcą „Komety” dla Związku była firma Brun, podczas gdy w komunikatach z lipca i sierpnia wyraźnie widać zmianę strategii. Dostawcą bezpośrednim staje się fabryka Pelikan, a firma K. Brun i Syn od tamtego momentu dostarcza Związkowi niemieckie latarnie na zimne powietrze marki FROWO. Różnice między latarniami na gorące i zimne powietrze zostaną wyjaśnione w osobnym artykule, niemniej należy wypunktować tu fakt, że pod koniec lat 30-tych „Kometa” była już dość przestarzałą konstrukcją. Świat przechodził na latarnie bardziej zaawansowane, które były najzwyczajniej jaśniejsze, trwalsze i produkowały zdecydowanie mniej dymu. Odpowiedzią ze strony Pelikana na ten zmieniający się trend miała być latarnia „HEL”, którą fabryka wypuściła na rynek w tym samym roku, niemniej jest to okres tuż przed wojną i temat na inny artykuł. Gwoli ścisłości, Pelikan nie jest jedyną polską fabryką, która próbuje reagować na zagrożenie projektując bardziej zaawansowaną latarnię stajenną, ale o tym również później.



Kilka wzmianek, które udało mi się znaleźć w różnych punktach. Warto odnotować tu nową nazwę fabryki Pelikan. Od teraz fabryka nazywa się „Pelikan” Fabryka Wyrobów Aluminiowych i Blaszanych, a tak naprawdę fabryka o tej nazwie utworzona jest równolegle do Fabryki Wyrobów Metalowych Pelikan. Obie spółki działają równolegle. Nie wiem, co było powodem utworzenia nowej spółki. Być może były to względy podatkowe, a być może firma tak już się rozrosła, że należało ją wprowadzić na nowe tory z nową nazwą nawiązującą do najpopularniejszych produktów tamtych czasów.


W lipcu 1941r. Z zarządu FWM Pelikan odchodzi pan Czesław Golański. Nie znalazłem informacji mówiącej nam, co było powodem. Przypuszczam, że nasz bohater był w tym czasie mężczyzną już dość mocno w sile wieku. Wykluczam kłótnię z Brunami jako powód odejścia.

Co ciekawe i warto to odnotować, znajdujemy naszego Golańskiego w INFORMATORZE PRZEMYSŁU I HANDLU miasta Warszawy w 1942r. Jest w nim wzmianka o firmie Golański Czesław. Fabryka Wyrobów Blaszanych. Czyżby zajęcie na emeryturze? Może wręcz jakieś podwykonawstwo dla Pelikana?

Doszliśmy do roku 1942. Historia zatoczyła koło. Rok wcześniej z Pelikana odszedł ojciec „Komety”. Chcę zaznaczyć ważny fakt. Wszelkie informacje o „Komecie” znikają wraz z wybuchem wojny. Moim zdaniem produkcję mógł wstrzymać niemiecki okupant, ponieważ „Kometa” była niewątpliwie niewygodną konkurencją dla producentów niemieckich (Nier i FROWO). „Pelikanowi” pozwolono jedynie produkować latarnię stajenną „HEL”.

edit: Michał, jeden z czytelników, odnalazł informację, że Lucjan Czesław Golański (przemysłowiec, ur.13.12.1884, syn Bolesława i Marii z domu Schoeneich; ostatni adres zamieszkania: Klonowa 20, Warszawa) zabrany został 5.08.1944 r. z ul. Klonowej jako zakładnik w al. Szucha. W 1946 r. postanowieniem Sądu Grodzkiego w Warszawie uznany za zmarłego.
Upamiętniony symbolicznie na Cmentarzu Powązkowskim (Stare Powązki) kw. 58, rz. 6, gr. 3,4(źródło: Kartoteka Ogólna Krajowego Biura Informacji i Poszukiwań PCK; Monitor Polski nr 139 11 grudnia 1946). Smutny koniec „ojca” Komety. Pamiętajmy, że był to dokładnie okres Powstania Warszawskiego.